Takiego się spodziewałem, chociaż może właśnie dlatego odkładałem jego obejrzenie na nieokreślony bliżej termin. Jestem chyba jeszcze za młody na oglądanie tego typu filmów, chociaż jak się z drugiej strony ma za sobą Bergmana czy Lyncha... W każdym razie kapitalnie zagrany przez Nicholsona bohater, który nie jest postacią tak jednoznacznie negatywną. Najlepsza scena w sypialni, między starym podrywaczem a jego nową "zdobyczą" (nominowana do Oscara Ann Margret o dużym biuście), kiedy Jack dosłownie wyszedł sam z siebie; fantastycznie to zagrał! Dla takich scen niewątpliwie warto kręcic tego typu filmy, chociaż morał nie daje złudzeń. Jeśli myśli się poważnie o związku, trzeba dac coś z siebie. Niby takie banalne, ale jakże trudne w realizacji. Nichols i Nicholson (przypadkowa zbieżnośc nazwisk tych dwóch facetów?) to giganci kina w pełnym tego słowa znaczeniu. Polecam, chociaż radzę przygotowac się na kawał rzetelnego i emocjonującego filmu - ten daje ostro popalic!