PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=868478}

Wieloryb

The Whale
7,2 55 400
ocen
7,2 10 1 55400
6,2 57
ocen krytyków
Wieloryb
powrót do forum filmu Wieloryb

będzie to bardzo niepopularna opinia, ale nie podobał mi się ten film, postacie są źle napisane, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że zostały napisane na kolanie. uwypuklono u każdej po jednej dominującej cesze charakteru i tyle, jeśli chodzi o budowanie postaci, co nie pozwoliło mi się z żadną utożsamić. do tego ten wymuszony patos trwający przez cały seans był bardzo męczący i o wiele lepiej by było, gdyby twórcy go stonowali w niektórych momentach, aby w innych mógł lepiej wybrzmieć. tak bardzo wieloryb starał się mnie wzruszyć, że dokonał odwrotnego efektu i przez cały seans czułem apatie. muszę przyznać, że film mnie bardzo rozczarował i pozostawił nieusatysfakcjonowanego.

Alan_Marks

postaci czy film są nudne dla kogoś kto nie ma pojęcia, nawet na minimalnym poziomie, o psychologii człowieka i jak destruktywny może być wpływ nieleczonej traumy czy poczucia winy. dlatego los głównego bohatera się Ci obojętny, bo gdyby miał jakiekolwiek pojęcie jak ludzka psychika powinna potrafi wprowadzić człowieka w błędne koło, byś współczuł bohaterowi.

ocenił(a) film na 10
deadvoice

Dokladnie takie same mam odczucia!!!!!!

użytkownik usunięty
deadvoice

dla mnie podobnie jak dla przedmówcy film jest mierny, a ta gruba berta nie potrafi grać. Może i charakteryzacja dobra (mnie przekonał gość, by nie jeść w trakcie seansu), ale tam nie ma historii, ani moralitetu. Taka sztuka dla sztuki bez przekazu, z lekką nutką deseru w postaci odruchów wymiotnych u najedzonych widzów. Finalnie więc waham się między 3 a 4 w ocenie. Odradzam film.

ocenił(a) film na 8

przeczytaj sam siebie i zastanow sie nad soba i sposobem interakcji ze swiatem, zenada...

użytkownik usunięty
sobanek

mówisz do lustra o żenadzie. Tyle powiem. Tyle też wyraziłeś o samym filmie. Ja wolę o filmie, ty o użytkownikach. To nas różni. Przepaść.

ocenił(a) film na 8

pisanie o otyłej osobie gruba berta to wyrazenie opini o filmie? Inteligencja emocjonalna i empatia dno z metrem mułu...

użytkownik usunięty
sobanek

pisałem o tym aktorze tylko i wyłącznie w kreacji w tym filmie. Mówisz dalej do lustra. Zagrał jak berta i tyle. To moja opinia.

deadvoice

Niestety, deadvoice, tracisz czas, bo chociaż komentarz piękny, to tylko perły przed wieprze rzucone.

deadvoice

niestety większość przedmówców nie patrzy na ten film przez pryzmat psychiki ludzkiej co powinno być tutaj podstawą inaczej film może być nudny, przerysowany itd. (nie mając chyba minimalnego pojęcia o psychologii ludzkiej) oraz błędnego koła powstałego przez traumę głównego bohatera, czy też poczucia winy z powodu porzuconej rodziny, córki (ciągłe przepraszanie każdego za wszystko). braku prawdziwego wsparcia nie ze strony uleczenia "ciała", ale głowy, które po części następuje w ostatniej scenie- jest już za późno.

deadvoice

Właśnie jestem po seansie i ciężko mi ocenić ten film. Z jednej strony gra aktorska mi się podobała i nie można jej nic zarzucić, ale... postacie są z jednej strony przerysowne a z drugiej bardzo płytkie. I ja rozumiem, że to jest pewna skrajna sytuacja w ich życiu w której się spotkali. Dodatkowo często tu pada zarzut że to wszystko takie teatralne. I ja właśnie miałam podobne odczucia. Próba dodania patosu przez cytowanie Bibli i Moby Dika. Całość wyszła nudna i nie dało się wczuć w bohaterów. I przyrównując to do np. Przerwanej lekcji muzyki która z założenia też wrzuca nas w najtrudniejszy okres życia bohaterów to wychodzi to mega słabo. Tamten film oglądałam 13 lat temu, a nadal potrafię zacytować fragmenty, nie tylko opisać fabułę, ale nawet poboczne postacie, które miały kilka minut na ekranie bo mimo tego że były tylko tłem ich historia była przedstawiona w tak ujmujący sposób, że nie pozostawiała widza obojętnym. W Wielorybie częściej czuje się niesmak do postaci, a chyba bardziej chodziło o pokazanie bezsilności w chorobie i nie chodzi tutaj tylko o otyłość, ale też depresję, która do tego doprowadziła. Wątek romansu z mężczyzną w sumie tutaj był potraktowany bardzo powierzchownie. Równie dobrze mogła być to kobieta bo to że to mężczyzna właściwie niewiele wnosiło nawet w aspekcie wiary zostało to potraktowane bardzo powierzchownie. Odnoszę wrażenie, że ten wątek został tak napisany tylko poto żeby było LGBT bo teraz za to wszystko jest dodatkowo premiowane. I nie chcę wyjść na kogoś kto jest nietolerancyjny w tej kwestii bo akurat jedyne romanse jakie mnie jakoś poruszają to właśnie takie, a tutaj był kapiszon zamiast wystrzału. Każda relacja jaka tu była pokazana była płytka. Córka - ojciec, matka - córka ( właściwie jak dwa wolne elektrony), A co do mieszkania przyrównanego do sceny to też wyszło to słabo. Weźmy takie Dogwill gdzie nie ma scenografi, a wszystko opiera się o emocje bohaterów i wagę historii którą opowiada. To jest dowodem że można zrobić dobry teatralny film bez scenografi. Chyab tylko to, że naprawdę przystojny mężczyzna jakim był Freizer został pokazany tu w taki a nie inny sposób ma szokować i przyciągnąć uwagę, co w stanach gdzie otyłość jest normą daje więcej możliwości do utożsamiania się z bohaterem, ale tylko na płaszczyźnie braku kontroli nad własnym ciałem. Generalnie ta historia mnie nie urzekła. Podejrzewam, że o filmie zapomnę bardzo szybko, zwłaszcza że nie bardzo umiem już sobie przypomnieć chodźby jednego dobrego tekstu, który mnie poruszył.

ocenił(a) film na 9
deadvoice

Bardzo dobrze napisane :) fajnie ze ktoś takie kino w ogole rozumie :) dodałbym jeszcze do tego, ze film jest trochę jak FPP głównego bohatera- on cały czas jest uziemiony i postaci pojawiają się i znikają w jego świecie czyli 4 ścianach. Taki fotoplastikon. Świetnie pokazane i sfilmowane. Dobre kino.

Alan_Marks

To cechy znamienne dla kina Aronowsky’ego.

Alan_Marks

To cechy znamienne dla kina Aronofky’ego.

Alan_Marks

To cechy znamienne dla kina Aronofy’ego.

ikcibaZlewaP

Aronofskiego!

Ragnar

Tak, masz rację, dziękuję.

Alan_Marks

Mam tak samo podobne odczucia, zazwyczaj staram się wczuwać w rolę bohaterów ale w tym wypadku nie potrafiłem mu współczuć. Kiedy główny bohater już w sumie poczuł, że ma szanse na odbudowanie relacji z córką, stać go przecież na leczenie, mógłby to zrobić, czemu tego nie robi, każdemu raczej by w takim momencie zależało na tym, żeby przeżyć jednak z tą córką jak najwięcej. Może odrobinie współczułem podczas filmu tej jego przyjaciółce która mu pomaga cały czas i cierpi patrząc na to jak on nie chce dać sobie pomóc. Nie mniej jednak, nie wzbudził on we mnie ani przez chwile łzy na oku co np. miało miejsce na filmie Ojciec czy nawet polskim Johnym.

ocenił(a) film na 7
jan_kowalski_filmweb

Mam podobne odczucia, choc mnie akurat los glownego bohatera wzruszyl, nie mniej za duzo patosu.

jan_kowalski_filmweb

problem w tym, że kompletnie nie masz pojęcia o psychologii człowieka, traumach itd... z resztą jak podobnie wielu innych przedmówców, których sytuacja czy postać głównego bohatera nie zrobiła wrażenia a nawet ocenili, że scenariusz jest źle napisany. ja nie jestem psychologiem, ale miałem do czynienia z bliskimi, którzy musieli się zmierzyć z tego typu problemami i też sam przy okazji interesuję się tym tematem. Przykładowo : główny ten powtarzając praktycznie do każdego bohatera z byle powodu "przepraszam" za to czy tamto, powinno od razu komuś, kto ma choć minimalne pojęcie o psychologii, dać do myślenia, że żyje w poczuciu winy (z powodu córki, swojego faceta itd.). Dziwi mnie, że sie dziwicie, że pielęgniarka - jego przyjaciółka chce mu pomóc, tylko że nie powinna zaczynać od ciała ale od głowy. Bez sensownej terapii operacje itp pobyty w szpitalu niczego by nie zmieniły na dłuższą metę.

Alan_Marks

PRZEREKLAMOWANY NIEWYPAŁ - takie słowa cisną mi się na usta po wczorajszym wieczornym seansie.

Aktorstwo robi robotę, ale fabuła to niewybaczalny GWAŁT NA mojej INTELIGENCJI: kasiasty Wieloryb siedzi na dupie zamiast inwestować w swoje leczenie, psychopatyczna gówniara lecącą na kasę, nawiedzony religijnie szczeniak czy brak reakcji matki i pielęgniary na dosypanie przez małolatę grubemu piguł do szamy. Co to miało być, groteska?!?

Dla powyższego POZIOM "Źródła" czy "ZAPAŚNIKA" jest niestety NIEOSIĄGALNY!!! Na szczęście wcześniej świetnie się bawiłem na "Asteriksie" - polecam.

Legendario

Nie schlebiaj sobie, naprawdę nie ma co gwałcić. :)

ocenił(a) film na 5
Legendario

Dla mnie też okoliczności były mocno nielogiczne. Główny bohater podjął świadomą decyzję, że nie będzie się leczył i czeka na ostateczne rozwiązanie. To jestem w stanie zrozumieć. "Najbliżsi" mając już wiedzę na temat jego sytuacji majątkowej też zbytnio nie nalegają na to by podjął się leczenia. To było tak jak pytamy kogoś czy chce się napić kawy. Nie? OK. Niech tylko nikt nie mówi, że nie wyraził na to zgody, bo gdyby ktokolwiek zawołał karetkę, to w takim stanie po prostu by go ratowali, a potem rozmawiali o finansach. Na intensywnej terapii nikogo o zdanie nie pytają. No i przy takiej jednomyślności, że jednak nic nie robimy, wszyscy wokół siedzą i wybuchają z rozpaczy uwalniając przeróżne emocje od smutku po wariactwo. Niby to bezradność przez nich przemawia, że ogólna sytuacja jest mocno do luftu, a nawet nie podjęli porządnej próby by go namówić, zmusić do leczenia. Albo w jedną albo w drugą. To jednak nie było jakoś szczególnie irytujące. Niezbyt mogłem przełknąć tę jego przyjaciółkę (jej rozmowa z tym misjonarzem, była wręcz żenująca) i córkę tak samo. Wiecznie jakieś nakręcone, dzikie.

ocenił(a) film na 10
MattWWA

Jak ktoś nie ma ubezpieczenia w danej chwili, to może i umierać i go wcale nie ratują. Jak potrzebna jest jakaś operacja ratująca życie, a człowiek ma ubezpieczenie, ale akurat tego rodzaju operacji ono nie pokrywa, to operacji nie robią. Takie są realia w Stanach. Ponadto jeśli człowiek jest przytomny i ma ubezpieczenie, to musi podpisać zgodę na jakąkolwiek operację, więc potrzebna jest jego wola. Jeśli nie chce, to operacji nie robią. Jedynie kiedy ktoś jest nieprzytomny, to zdecydować może za niego rodzina. Dodatkowo w przypadku bohatera filmy to nie była kwestia zrobienia jakiegoś prostego zabiegu. Cały organizm miał wyniszczony i wątpliwe by leczenie mu pomogło zwłaszcza jak nie miał motywacji by żyć. Tylko w nierealistycznych filmach jest tak, że wystarczy, że ciężko chorą osobę zawiezie się do szpitala, a tam nagle szybko i sprawnie ją naprawią. W prawdziwym życiu takie sytuacje i tak kończą się śmiercią lub ewentualnie utrzymywaniem pacjenta w niezbyt dobrym stanie latami.

Swego czasu w tv leciały różne seriale reality o leczeniu bardzo otyłych osób i przy tak dużej otyłości pewnym rozwiązaniem leczenia samej otyłości może być zmniejszanie żołądka. Ale to się robi osobom, których stan ogólny jest stabilny. Takie operacje, ale nie wszystkie, może pokryć odpowiednie, bo nie każde, ubezpieczenie, ale potem jest jeszcze kwestia utrzymania tego człowieka przy życiu. Dla mnie to było najciekawszą kwestią, bo nie zdawałam sobie z tego sprawy. Często przedstawiają operacje zmniejszania żołądka jako w gruncie rzeczy proste rozwiązanie problemu dla osób z dużą nadwagą i prawie nigdy nie mówią o tym jak drogie i trudne jest życie po takiej operacji. W jednym z seriali o tym poruszono tę kwestię, bo, co jest rzadkością, omawiano w nim sprawę kosztów operacji, rodzajów ubezpieczeń zdrowotnych, prawnej sytuacji szpitala wykonującego operację itd. I w przypadku każdej osoby, która chciała się na taką operację zapisać nawet jeśli udało się jakoś uzyskać opłacenie kosztów samej operacji, to rozważano czy ją jednak robić, bo czy pacjenta będzie stać na życie po operacji? Bo jeśli nie, to wycinając mu ten kawałek przewodu pokarmowego, skazuje się go na śmierć. Był np. przypadek młodej kobiety czy wręcz dziewczyny jeszcze, miała ze 22 lata, i jakoś wytargowano, że szpital wykona operację choć jej ubezpieczenie tego nie pokrywało, ale nadal zastanawiali się czy to robić, bo ona miała jakąś tam pracę i środki wystarczające do przeciętnego życia, ale nie starczyłoby jej pieniędzy na życie po operacji zmniejszenia żołądka. Tacy ludzie mają ograniczone przyswajanie różnych substancji pokarmowych i muszą cały czas odżywiać się bardzo drogimi suplementami. Podawano wtedy sumy ile to wychodzi za tydzień, ile za miesiąc itd. Próbowali szukać dla niej jakichś sponsorów, ale kogo stać na łożenie pieniędzy przez lata? W końcu i tak musiałaby sama móc się utrzymać - mówimy o kosztach samego jej odżywienia, a nie wyglądało by miała na to szansę. W końcu tej dziewczynie jednak nie zrobiono operacji, bo doszli do wniosku, że co z tego, że to by jej pomogło gdyby potem mogła się odpowiednio odżywiać, jak bez pieniędzy na to odpowiednie odżywianie, to ją doprowadzi do śmierci. A chodziło o kobietę otyłą, ale młodą z całkiem sprawnym organizmem w sensie nie zniszczonym jeszcze sercem ani wątrobą, czyli osobę, która by dobrze rokowała.

Tak więc to, co pokazano w filmie nie jest wcale mało realistyczne. Akurat właśnie na odwrót - to jest bardzo realistyczne, że takiej osobie jak bohater filmu nie ma jak pomóc, czy że nie ma już sensu pomagać, bo to będzie jedynie udawane pomaganie, a naprawdę dalsze jej męczenie. Film byłby nierealistyczny gdyby udawano, że można polepszyć stan zdrowia Charliego. Dodatkowo jego otyłość wynikła z jego konfliktu wewnętrznego, więc tym bardziej nie było jak go uratować zawiezieniem do szpitala. W prawdziwym życiu takich sytuacji nie rozwiązuje się tak prosto, że wystarczy kogoś namówić na pójście do szpitala, jak sugerujesz. Mocno otyłe osoby, choć nie aż tak jak bohater tego filmu, często umierają podczas nawet prostych operacji. Samo znieczulenie stanowi już ogromne wyzwanie. W tym filmie nawet pojawiła się sytuacja, w której córka podała Charliemu dwie tabletki nasenne i to już pogorszyło jego stan, i jak orzekła jego przyjaciółka pielęgniarka, gdyby dostał więcej pewnie by nie przeżył. I to prawda. Nie można oczekiwać, że z osobą w tak złym stanie można postępować jak z osobą ogólnie w miarę zdrową, ale chorą na serce. Ten film jest mocno realistyczny. Nierealistyczne są wyobrażenia co do możliwości pomocy, jakie opisujesz.

Eleonora

Masz całkowitą rację - w filmie przedstawiona jest sytuacja, w której ktoś zdecydował się popełnić dość wyrafinowane samobójstwo, bo nie umiał wyjść z impasu traumatycznych wydarzeń z przeszłości.

Charliemu zapewne nie można już pomóc, co jakkolwiek cynicznie to zabrzmi, niweluje napięcie dramaturgiczne budowane w filmie. Główny bohater nie przejdzie przemiany, a jego córka wydaje się być osobą na tyle zdemoralizowaną, że dodatkowy przypływ gotówki nie zmieni sposobu jej postępowania.

Bardziej przemówiła do mnie scena z pogrzebu matki Gilberta Grape'a (Co gryzie Gilberta Grape'a) gdy jej dzieci wyobrażają sobie reakcje mieszkańców miasteczka na widok ciała matki.

Tam zawarty był dramat rodziny na skraju załamania: dorastających dzieci i matki, która nie ogarnia życia z powodu swojej tuszy, a jednocześnie stara się walczyć o swoja rodzinę. Przy tym nie pamiętam, aby był to film, który wzbudzał obrzydzenie na widok osoby otyłej. W "Wielorybie" niestety, współczucie dla głównego bohatera miesza się z obrzydzeniem, aby w końcowych scenach dojść do wrażenia manipulacji emocjami widza poprzez zawarty patos.

ocenił(a) film na 10
sabinka707

Wiesz, zależy kto jak patrzy, bo z mojego punktu widzenia "Wieloryb" kończy się Happy Endem, bo dochodzi do wyzwolenia i uratowania zarówno Charliego jak i Ellie. (Mogę wyjaśnić dlaczego, jeśli chcesz, ale też się z tym oczywiście nie narzucam.) Natomiast końcowa scena to wizualizacja metamorfozy ich obojga w chwili śmierci Charliego. On oczywiście umiera, więc nie ma mowy o tym, by postrzegać to dosłownie, że wstaje itd., w związku z czym ja nie widzę tam jakiegoś patosu. Dla mnie takie zakończenie jest idealne i piękne, a zawarte w filmie spojrzenie i przesłanie można określić jako wręcz nowatorskie, bo w niewielu filmach podkreśla się wagę tego typu dokonań ostatnich dni życia. Zwykle traktowane jest to po macoszemu, choć w istocie jest to bardzo ważny fragment życia. Właściwie chyba nie znam innego filmu, który wziąłby to na warsztat i do tego przedstawił tak mądrze i jednocześnie pięknie. Dla mnie Charlie nie jest postacią przegraną, a jego życie nie jest zmarnowanym. Choć w poszczególnych momentach film wywołuje wiele smutnych emocji, to w całkowitym rozrachunku budzi we mnie optymizm i jest pocieszającym i podkreślającym, że każde życie ma znaczenie i każde, choćby wydawało się właśnie takie zmarnowane jak w przypadku Charliego, może być jednak życiem bardzo wartościowym, a i wygranym.

Mi się tutaj właśnie podoba to, że wygrana nie polega na jakimś leczeniu i udawaniu, że człowieka w takim stanie, jak główny bohater, można z pewnym trudem, ale jednak skutecznie, postawić na nogi (co jest nieprawdą), nie ma tu koncentrowania się na przeżuciu za wszelką cenę i uznawaniu zdrowia za wartość nadrzędną, a choroby jak i zapuszczenia/zaniedbania utożsamiania z przegraną. Podoba mi się, że film pokazuje, że są rzeczy ważniejsze niż ładne i sprawne ciało, są rzeczy ważniejsze niż śmierć, i że choć oczywiście osoba chora czy tak jak Charlie, czy inaczej, ale też w jakiś upokarzający sposób, nie jest mniej ważna i z braku lepszego słowa powiedzmy "skuteczna" w nadaniu swojemu życiu prawdziwej wartości i sensu, niż osoba, która przez ogół społeczeństwa postrzegana jest jako ta, której się wiedzie, ta, która sobie radzi, która dba o siebie itd.

To niesamowity film z tymże jeśli nie patrzy się na niego jako na film o człowieku, którego głównym problemem jest otyłość, a jego miarą powodzenia miałaby być miara wygranej w walce z nadwagą.

Z kolei w przeciwieństwie do Ciebie, na mnie postać matki z "Co gryzie Gilberta Grape'a" nie zrobiła jakiegoś szczególnego wrażenia. Motyw z nią był ciekawy, zwłaszcza to "pogrzebanie jej", ale jakoś no, nie zapadło to mocniej we mnie.

Tak różnie filmy na ludzi działają, no i bardzo dobrze zresztą :)

ocenił(a) film na 9
Legendario

I powinieneś na Asterixie poprzestać, przynajmniej ja razie :)

ocenił(a) film na 7
Alan_Marks

Same here.
Filmy na podstawie sztuk teatralnych często nie wychodzą cało z próby przełożenia sceny na plan filmowy. Nagle te gęste i nabrzmiałe od znaczeń i emocji dialogi brzmią nieadekwatnie i papierowo. Do tego sporo przeszarzowanego aktorstwa (córka), melodramatyzmu, patetycznej muzyki, która wyraźnie mówi co masz czuć i kiedy w danej scenie. Charakteryzacja Frasera z nałożonymi efektami specjalnymi - niedobre. Widać ze to ciało jest sztuczne, jak się układa i rusza.
Film zostawił mnie w dziwnej obojętności. Fraser zagrał bardzo dobrze, ale to by było na tyle. Motywacje bohatera, ten optymizm i wiara w człowieka (każdego poza sobą samym) nie do końca są dla mnie strawne i do pojęcia. Dużo paradoksów. Kilka dobrych wątków. Jeden wniosek - nie uratujesz nikogo wbrew jego woli - i za to ma u mnie 7/10, nie 5.

Alan_Marks

Nie widziałem, żeby jeszcze ktoś zwrócił na to uwagę, ale zakończenie jest tragiczne. Po prostu próbuje usilnie wywołać u ciebie łzy, a jest tak przerysowane, że jedynie dostarcza śmiechu.

ocenił(a) film na 7
p1234427

Dokładnie.

Alan_Marks

Też miałem podbne odczucia. Pretenjonalny, w wielu momentach koniunkturalny kicz. Nie wywołał we mnie żadnych uczuć, może poza obrzydzeniem w kilku momentach. Miałem wrażenie, ze twórcy na siłę próbują grać na moich emocjch niczym muzyk na instrumencie. Niestety zamiast spodziewachych wzruszeń było znudzenie i zażenowanie. Do tego ten bezsensowyny format obrazu 1:1, kóry chyba miał nadać artystycznego wyrazu co w połączeniu ze przesadnym patosem daje żałosny efekt pracy semestralnej studenta szkoły filmowej. Żałowalem, że taki film wybrałem na wieczór z żoną.

ocenił(a) film na 9
Alan_Marks

To miło ze wszyscy Państwo nie posiadacie traum i jesteście stabilni emocjonalnie. Gratuluje. Niestetety film jest dobrze nakręcony a postacie pokazują jak traumy, lęk i samotność działają. Czasem jak domino. W pewne rzeczy nie można sie wczuć jeśli sie ich nie doswiadczyło. I cieszcie sie :)

ocenił(a) film na 4
magik30

Jeżeli film jest dobrze napisany i dobrze wyreżyserowany można wczuć się, nawet jeśli ja jako widz nie doświadczyłem tego samego co bohater na ekranie. W przypadku Wieloryba te czynności nie zostały wykonane. Widać jak scenarzysta nieumiejętnie wplata traumy, lęk czy samotność, lecz jest to zrobione tak nieudolnie, że nie jestem w stanie współczuć bohaterom.
Moje negatywne odczucia w stosunku do filmu nie wiążą się, z tym że nie posiadam traum czy z moim stanem emocjonalnym, zwyczajnie nie jestem w stanie współczuć czy utożsamiać się z postaciami, źle stworzonymi.

ocenił(a) film na 10
Alan_Marks

Ty nie jesteś w stanie współczuć, natomiast jest wielu widzów, którzy są w stanie. Ciebie tu nic nie wzrusza, nie przemawia do Ciebie, natomiast np. mnie ten film bardzo mocno poruszył emocjonalnie, dotknął do samej głębi czy wręcz wyszarpał. Patrząc na tematy pod filmem widzimy, że zdania są podzielone - są i widzowie postrzegający i czujący tak jak Ty, a i są tacy, którzy mają odczucia podobne moim. Nie jest więc to kwestia filmu, a specyfiki konkretnego widza.

Co do traum, pytanie może nie tyle o to czy przeżyłeś jakieś traumy, ale bardziej czy bliski Ci jest mechanizm autodestrukcji, czy potrafisz rozumieć, ale nie z poziomu intelektualnego, a z poziomu czucia, jak to jest nienawidzić samego siebie lub/i czuć w stosunku do siebie obrzydzenie albo/i chcieć się zabić. Podobnie skrajne odbiory mają filmy traktujące o samobójcach czy eutanazji. I znowuż, nie każdy kto przeżył jakieś traumy będzie rozumieć samobójcę. Mnóstwo osób nie rozumie, a ciężko znaleźć osobę, która by nie zaliczyła w życiu jakiejkolwiek traumy. Inny przykład, to filmy traktujące o odczuciach osoby zgwałconej, jeszcze inny filmy o mordercach. Z tymi mordercami to spory przeskok, ale chodzi mi o to, że to też tematyka, której większość osób nie potrafi ogarnąć i postrzega to w sposób czarno-biały, czyli maksymalnie uproszczony.

W filmie, który komentujemy, wszystkie postacie przejawiają bardzo realistyczne zachowania, są przerażająco prawdziwe, a całość historii jest spójna. Nie ma nic, co byłoby dodane na siłę lub co by można wyrzucić. Wszystko z siebie wynika i łączy się z resztą. Ty masz na ten temat skrajnie odmienną opinię, nie widzisz tych powiązań, nie widzisz ukazanej psychologii, więc oznacza to, że po prostu tego nie czujesz (co zresztą sam właściwie piszesz), co wynika zapewne właśnie z tego, że obce Ci są zachowania autodestrukcyjne. Jesteś w stanie patrzeć na to i tym samym oceniać to jedynie z poziomu intelektualnego i przez to jest to dla Ciebie takie odległe i właściwie niezrozumiałe, nie dostrzegasz powiązań w wydarzeniach i zachowaniach ukazanych filmie.

ocenił(a) film na 7
Eleonora

To moze ja sie wypowiem bo jako alkus ktory wpadl w ten nalog w bardzo mlodym wieku w szkole chyba moge mowic o zachowaniach autodestrukcyjnych. Widze na próbujesz dorobic ideologie tak zeby pasowala pod twoja teze. Osoby z takimi zachowaniami autodestrukcji niezaleznie od powodu zawsze maja momenty, ze próbują sie ratowac/cos zmienic chocby to byl krotki okres i zatracaja sie w autodestrukcji gdy wlasnie kolejna próba im nie wychodzi a tego brakowalo w tym filmie, dalem 7 bo nie jest to film sredni ale tez nie jest wybitny. Piszesz zarzucajac komus, ze nie zrozumiał filmu i ze obce mu sa takie zachowania autodestrukcyjne ale nie pomyslales, ze moze to rezyserowi takie zachowania sa obce i dlatego ludzie czuja, ze "jest tu cos nie tak" tyle, ze to juz by nie pasowalo pod twoją teze i pokazanie ze "ja wiem lepiej o co w tym filmie chodzilo" co na filmwebie jest typowe w komentarzach chyba pod kazdym filmem i bardzo irytujace.

ocenił(a) film na 10
Antagonista_2

Nie do końca Cię rozumiem (bez uszczypliwości, po prostu się przyznaję i dążę do wyjaśnienia tak jak wcześniej). Piszesz o ratowaniu się, ale to różnie wygląda w przypadku różnych osób zwłaszcza, że bardzo często można być nieświadomym swojej autodestrukcyjności. Rozpatrując alkoholizm czy objadanie się na pierwszy rzut oka widać tylko nadmierne spożywanie czegoś jako ten przejaw destrukcji, tyle że to jest jedynie narzędzie destrukcji. Są przypadki, w których narzędzie nie jest tak łatwo widoczne. W każdym razie nawet w tych przypadkach, gdzie narzędzie jest widoczne na pierwszy rzut oka, to świadomość samego narzędzia praktycznie nic nie daje, bo ważniejsze jest zawsze odkrycie źródła autodestrukcji, czyli tego, co daną osobę do niej popycha. Dopóki się do tego nie dotrze, dopóty leczenie jakiegoś uzależnienia czy choroby będzie albo w ogóle nieskuteczne, albo wymagające stałego kontrolowania się, a w takiej sytuacji trudno mówić o wyleczeniu. Dla mnie o wiele bardziej interesującym jest drążenie kwestii źródła autodestrukcji niż udawanie, że rozwiązaniem sytuacji np. takiej jak w przypadku bohatera tego filmu, byłoby przejście na dietę.

Nie wiem czy chodzi Ci o to, że zabrakło Ci w tym filmie walki z nadwagą w stylu np. operacji żołądka? Mi tutaj tego w ogóle nie brak i nie widzę jak by to miało pasować do tematu filmu. Przy czym zwyczajnie uznaję prawo twórcy do skupienia się na temacie, na którym chce się skupić, a którym nie jest tu akurat walka z otyłością. Mamy tu człowieka, który jest już w takim stanie, że pożyje jeszcze kilka dni. Może w szpitalu pożyłby dłużej, ale to też nie jest pewne, a poza tym jakie by to było życie? Nie wiem czy zabrakło Ci, że w ciągu tych kilku dni nie poszedł do szpitala, czy np. nie przeszedł na dietę, co by przecież nic nie dało. Być może oczekiwałeś, że będzie to studium osoby zmagającej się z otyłością i stąd to rozczarowanie. Ale już choćby samo to jak krótki okres czasu - kilka dni - przedstawia film, według mnie powinno uzmysłowić, że nie ma tu miejsca na walkę z nadwagą.

Nie pisz, że ja tu autorowi tematu coś zarzucam, bo tego nie robię. Po prostu napisałam, że widzimy pod tym filmem bardzo różne komentarze odzwierciedlające to, że część widzów bardzo emocjonalnie poruszył, a część widzów - w tym autora tematu - wręcz przeciwnie, i myślę, że może to wynikać z tego, że dla jednych są obce, a dla innych nie, zachowania autodestrukcyjne, czy dokładniej zrozumienie natury zachowań autodestrukcyjnych. Nie było tu żadnego wywyższania z mojej strony, które chcesz mi wmówić. Napisałam jedynie skąd według mnie taki różny emocjonalny odbiór. I wracając do autodestrukcyjnych zachowań, nie wystarczy, że ktoś dokonuje autodestrukcji, bo bardzo często robi się to nieświadomie i wtedy też łatwo nie rozumieć mechanizmu tego zjawiska, jak i nie zauważać go u kogoś innego jak i u siebie samego. To nie jest zarzut w stylu "jesteś za głupi, żeby to zrozumieć", to jest kwestia indywidualnych doświadczeń i przeżyć. Nie tylko tego, co nas spotkało, co inni lub my sami sobie zrobiliśmy, ale też, a nawet bardziej, tego co sobie w związku z tym uświadomiliśmy.

I wydaje mi się, że tego nie zauważasz, ale sam w sowim komentarzu skierowanym do mnie przedstawiasz stanowisko "ja wiem lepiej o co w tym filmie chodziło".

Dodatkowo piszesz tak jakby większość widzów uważała ten film za nieudany i nie oddziałujący na nich emocjonalnie, natomiast ja nadal jestem zdania, że widzowie są podzieleni i mi się nawet wydaje, że więcej komentarzy mówi o tym, że film silnie przeżyło jak i docenia realizm zbudowanych w nim postaci jak i samej historii. Tak więc co uzasadnia Twoje pouczenia, że coś sobie wmawiam? Uczucia sobie wmawiam?
Nie rozumiem Twojego podejścia, do odbioru filmu innego niż Twój "jedynie prawidłowy". Po co ktoś miałby pisać czy udawać, że coś przeżył? Mi "Wieloryb" pozwolił poszerzyć zrozumienie przede wszystkim siebie, ale też w ogóle. Pod pewnymi względami otworzył mi oczy. Cenię Aronofskiego za mądrość, którą potrafi się dzielić w swoich nieszablonowych dziełach. Jednocześnie jednak np. jeśli chodzi o film "Mother!" muszę otwarcie przyznać, że go nie zrozumiałam i nawet jakoś nie ciekawi mnie jego zrozumienie. Film mnie zmęczył i nic mi nie dał, nie wzbogacił mnie, ale w przeciwieństwie do Ciebie, nie napiszę do kogoś, kogo poruszył, że ten ktoś go nie rozumie/dorabia sobie ideologię, bo ja wiem lepiej i że jak mnie nie poruszył, to jego też nie może.

ocenił(a) film na 10
Antagonista_2

Pomyślałam, że może jeszcze lepiej sprecyzuję o co mi chodziło odnośnie zachowań autodestrukcyjnych. Pisząc o zachowaniach autodestrukcyjnych miałam na myśli sytuacje, gdy człowiek faktycznie dąży, choć często nieświadomie, do samozniszczenia, u podstaw czego może leżeć np. bardzo silne poczucie winy czy/i nienawiść do siebie lub/i pogarda/poczucie bycia nic niewartym lub/i odczuwanie obrzydzenia samym sobą. Dlatego równolegle napisałam też o rozumieniu samobójstwa, bo jest to w istocie rozciągnięte w czasie samobójstwo, a naprawdę niewiele osób rozumie chęci samobójcze.

Działaniem autodestrukcyjnym można nazwać każde nasze działanie, które nas niszczy, więc w gruncie rzeczy ciężko znaleźć osobę, która choćby w małym stopniu jakichś tego rodzaju działań nie przejawiała, ale często nie jest to związane z faktyczną chęcią unicestwienia się. Robimy coś, co nam szkodzi, bo np. lubimy to, czyli robimy coś dla przyjemności - to jest zupełnie inna sytuacja. Osoba u podstaw działań, której leży faktyczna chęć autodestrukcji w sensie unicestwienia się, zwykle w małym stopniu odczuwa z tych działań przyjemność, może sobie ją wmawiać, ale bardziej jest to przymus, poczucie powinności, którego może sama nie rozumieć, nie uświadamiać sobie go, racjonalizować sobie jakoś swoje działania choćby właśnie np. niby odczuwaniem przyjemności, czy np. spełnianiem jakiegoś obowiązku, nie dopuszczając do siebie myśli, jakie faktyczne dążenie i powody leżą u podstaw tego, co robi. W takich przypadkach bardzo trudno pomóc takiej osobie i pomóc jej można jedynie docierając do źródła jej problemu, czyli tego, co wywołuje przymus danego autodestrukcyjnego zachowania, natomiast metody oparte na blokowaniu tego działania bez usuwania jego przyczyny, zwykle nic nie dają. Przykładowo wiele otyłych osób stosuje diety i zdrowy sposób odżywiania i nie uzyskuje żadnych pozytywnych skutków lub skutki te są chwilowe, a potem prowadzą do pogorszenia sytuacji. Podobnie ma się w przypadku leczenia anoreksji, które jest bardzo trudnym. Patrząc na problem powierzchownie uznajemy, że problem polega na tym, że ktoś za mało je, więc wystarczy go nauczyć/zmusić do jedzenia większych ilości pokarmów, ale realia pokazują, że takie podejście bardzo rzadko zadziała, bo ważniejsza jest praca psychoterapeutyczna z taką osobą i dojście do tego z jakiego powodu nie akceptuje się taką, jaką jest i dąży do powolnego samobójstwa.

Ogólnie jest to tematyka bardzo trudna i dla wielu osób nieczytelna. To, że ktoś nie potrafi zrozumieć takich sytuacji w sensie wczuć się w nie absolutnie nie oznacza, że jest jakiś gorszy czy głupszy. Dlatego napisałam, że to jak dana osoba odbiera film zależy od jej specyfiki. Dla jednych poruszana tematyka i przeżycia głównego bohatera będą odległe, przez co mogą wydać się sztuczne czy/i nierealistyczne, dla innych będą w pełni czytelne i film poruszy ich do głębi. Widzimy te różnice w opiniach na temat filmu i naprawdę nie ma potrzeby by wszyscy odczuwali czy/i rozumieli wszystko tak samo jak i nie powinno się ludziom wmawiać, że nie mają prawa rozumieć czy czuć czegoś (bądź jak sugerujesz, że sobie to roją) tylko dlatego, że my tego nie rozumiemy czy nie czujemy.

ocenił(a) film na 9
magik30

Dokładnie. Te komentarze świadczą o tym, ze ludzie je piszący nie maja zielonego pojęcia o czym piszą :) Ani o kinematografii, ani o aktorstwie ani o depresji czy otyłości. Ale oceniać łatwo bo mamy przecież gwiazdki. Obejrzałem ten film dopiero wczoraj, ale dziś nagram sobie powtórkę i obejrzę go jeszcze raz. Jest naprawdę dobry.

ocenił(a) film na 5
Alan_Marks

Ten film jest po prostu ohydnie skalkulowany, wybrano aktora, który sięgnął (prywatnie) dna ze swoją depresją, może i dobrze dla niego jako terapia, ale to wciąż kalkulacja.

Film na wyczucie wrzućmy po kapce z kilku społecznych problemów, domieszajmy gejów, Boga, krnąbrną nastolatkę - coś tam coś tam, jakieś nagrody na pewno wpadną

nie ze mną te numery, film szczególnie druga jego godzina to teatr groteski, ale taki tani, pod publiczkę

ocenił(a) film na 4
mitrus80

idealnie podsumowane, mądrego to zawsze miło poczytać

ocenił(a) film na 8
Alan_Marks

Polecam podchodzić...bez oczekiwań. Nie każda sztuka ton"wibrator" stworzony by użytkującą go osoba wyszła usatysfakcjonowana. Oczekiwania zakłócają odbiór, przeszkadzają w rozumieniu...zamiast wziąć coś jakim jest i przeanalizować całość po, przez cały film człowiek szuka wad, wpadek i zamyka się w swojej ba(j/ń)ce, zamiast historii z ekranu, w tym przypadku na paru płaszczyznach.
Film, mimo wszystko, bardzo polecam...myślę że warto zaryzykować ;-)

ocenił(a) film na 4
Alternatyw

Ależ każdy idzie do kina z przynajmniej jednym oczekiwaniem — że będzie się dobrze bawił na danym seansie.

ocenił(a) film na 10
Alan_Marks

No to współczuję jeśli ktoś poszedłby do kina chociażby na "requiem dla snu" żeby się dobrze bawić. Najwidoczniej ta produkcja nie jest dla Ciebie.

ocenił(a) film na 6
Alan_Marks

American Nightmare. Fraser błyszczy, rola życia, ale poza tym yhm... Aronofsky robił lepsze filmy, ale czasy się zmieniły LGBT itp. to się podoba "krytykom".

ocenił(a) film na 10
McCoval

Ten film porusza tematykę ponadczasową, bo związaną z życiem wewnętrznym i problemem popadania w autodestrukcję czy to pod wpływem doznanej traumy, czy w wyniku dokonania jakiegoś wyboru czy czynu, którego skutków nie jesteśmy sobie w stanie wybaczyć. Film jest na podstawie sztuki. Akurat tak wyszło, że autor jako problem swojego bohatera wybrał jego niemożność pogodzenia się ze swoją orientacją. To dobry wybór, bo realistyczny. W prawdziwym życiu z homoseksualizmem zawsze wiązały się tego typu problematyczne sytuacje, że chcąc być "normalnym" i mieć normalne życie dany gej żenił się i zakładał rodzinę sprawnie unieszczęśliwiając w ten sposób kobietę, niekoniecznie dzieci. Zawsze w takich sytuacjach istnieje możliwość, że w którymś momencie życia spotka innego geja, w którym się zakocha i dla którego opuści żonę, czy też po prostu ją zostawi nie potrafiąc juz dalej oszukiwać samego siebie. I popularne są też dylematy dotyczące homoseksualizmu u osób wyznających religie potępiające związki osób tej samej płci. Nie ma w tej historii nic, co by nie zachodziło i to całkiem często, w realu. Przedstawione jest to również w sposób realistyczny, tzn. gej w tym filmie nie wygląda ani nie zachowuje się jak te sztuczne kolorowe, idealizowane, wręcz kreowane na nadludzi, postacie gejów z wielu produkcji przykładowo Netflixa.

Przez to, że obecnie wpycha się do seriali i filmów tak wiele wątków i postaci homoseksualnych widzowie mają już na to alergię i odruchowo wrzucają wszystko do jednego worka, jednak ja bym polecała nie skupiać się na samym fakcie zaistnienia postaci homoseksualnej, a na tym na ile realistycznie jest ona przedstawiona. Na ile realistyczny jest cały film. Czy przedstawia historię, którą się odbiera jako prawdziwą (realistyczną, głęboką psychologicznie), czy jest to propagandowa wydmuszka z plastikową i płytką postacią. Dla mnie między obrazem tego typu jak "Wieloryb", a filmami czy serialami propagującymi LGBT istnieje ogromna przepaść.

Istnieje świetny serial "Six Feet Under", w którym jedną z głównych postaci jest świetnie napisana jak i zagrana postać homoseksualisty. Serial powstał w czasach kiedy tego rodzaju wątków w kinie było bardzo mało (wtedy danie tam tego bohatera było wręcz aktem odwagi, bo narażało na krytykę). Porusza całe spektrum przeróżnych zagadnień (te związane z homoseksualizmem, to jedynie ułamek) i jest bardzo bogaty pod względem psychologicznym. To serial wręcz kultowy, bardzo doceniony przez widzów jak i krytyków za prawdziwość i głębię, ale gdyby powstał obecnie jest bardzo prawdopodobnym, że większość osób zniechęcona zalewem wątków LGBT w dzisiejszym kinie, zapewne z góry postawiłaby na nim krzyżyk przez samą obecność wśród głównych bohaterów geja. Obecność wątku związanego z homoseksualizmem czy homoseksualisty w danym filmie czy serialu nie oznacza z góry, że jest to produkcja propagująca LGBT.

Eleonora

dziwne, można białego na czarnego zamienić, a nie można homo na nie-homo xD

ocenił(a) film na 10
maximus_

Akurat cała historia opiera się tu na problemie głównego bohatera ze swoją orientacją, dosłownie wszystko się tym wiąże, więc tak, trudno by tu było, a dokładniej byłoby niemożliwym, zrobić z niego hetero, bo trzeba by wtedy zmienić całą historię i po prostu byłby to zupełnie inny film.
To tak jakbyś chciał kręcić film o niewolnikach w czasach, gdy byli nimi Murzyni i uparłbyś się by i niewolnicy byli czarni, i wszyscy właściciele niewolników również byli Murzynami. Historia nie miałaby sensu.

Pomyśl czasem co piszesz. Chodzi o to czy w danej historii kolor skóry bądź orientacja jest kluczowa. Jeśli nie jest, to i owszem, możesz przypisać bohaterom dowolne rasy jak i orientacje, ale jeśli cała fabuła opiera się właśnie na kwestii orientacji czy rasy danego bohatera, to nie da się tak zmieniać.

Alan_Marks

Uwielbiam takie komentarze, pewnie uważasz też że Shrek jest największym dziełem kinematografii

ocenił(a) film na 4
janeksl

nie tym razem

Alan_Marks

Żeby dobrze zrozumieć ten film , trzeba sobie uświadomić o czym on jest i jaki był zamysł. Film pokazuje kilka dni z życia głównego ( a może niekoniecznie głównego ) bohatera. Dowiadujemy się o nim ,nie z obrazu , retrospekcji , a jedynie z krótkich wypowiedzi podczas wizyt kilku osób. Ile możemy się dowiedzieć o człowieku na podstawie paru krótkich rozmów ? Tylko tyle ile jesteśmy w stanie wychwycić , ubrać w kontekst , wyobrazić sobie i dopowiedzieć. Dlatego to jak widzimy Charliego zależy tylko od nas , nie narzuca nam tego reżyser , każdy widzi i odbiera go tak jak go poczuł przez te króciutkie chwile rozmów o jego przeszłości. Obraz zawsze pomaga , a tutaj pracuje tylko nasza wyobraźnia.
Ja też mu nie współczułam , a przynajmniej nie na tyle , na ile niektóre osoby tutaj na forum uważały ,że chyba powinny. Właśnie nie powinny , bo ten film nie jest o jednym bohaterze, dotyczy w każdej mierze wszystkich osób ,które zostały w nim uwzględnione ( Alana także ) . Każdy ma szansę utożsamić się z tym do kogo mu najbliżej , kogo smutek i samotność poczuł najbardziej. W tym według mnie tkwi moc tego filmu.

ocenił(a) film na 4
Flavia333

wszystko to widzę, lecz jest to podane w tak bardzo prostacki i ordynarny w moim odczuciu sposób, że nie jestem w stanie traktować ich jako postacie z krwi i kości.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones