Zaskakujące fakty w "ciekawostkach". McQueen zrezygnował z muzyki Fieldinga i zlecił skomponowanie jazzowej ścieżki Jonsowi, McQueen zwolnił Thompsona, autora powieści i zlecił pisanie scenariusza Hillowi. Fakt, że kiedy czytałem oryginał Thompsona wiele lat po tym jak widziałem film Peckinpaha, zakończenie wydało mi się dziwne, nie pasujące do klimatu powieści, ale niewykluczone, że odebrałem je tak, bo wersję filmową znałem wcześniej. Filmowy happy end w sumie też mi nie pasuje. Ale Thompson pisał dialogi to "Zabójstwa" Kubricka, współtworzył też scenariusz do "Ścieżek chwały", więc miał doświadczenie w pracy przy filmie. Niezbyt fajnie to odbieram, że tak McQueen się rządził, wykorzystując status gwiazdy. Wychodzi na to, że gdyby Peckinpah zrobił "Ucieczkę gangstera" bez wpieprzania się McQueena, mielibyśmy zupełnie inny film...
Happy end byłby dziwny gdyby nie Slim Pickens, który go teatralnie pociągnął, pasuję mi to zakończenie.
Nie wiem, czy McQueen rządził wykorzystując swój status, czy po prostu przekazywał swoje sugestie Krwawemu Samowi. Film wyszedł dobrze, więc może to drugie. :-)
Mógłby ktoś przywrócić ten plakat z kominiarą, zamiast 'edycja specjalna wydanie dvd', admini to tacy głupcy zawsze
Z tym, że film wyszedł dobrze, nie mogę się nie zgodzić. Bardzo lubię Ucieczkę gangstera, jak i większość filmów Peckinpaha. Ale jednak jakiś tam niesmak pozostaje, że Steve tak ingerował.
Również wolałem inne zakończenie. Pamiętam, że po seansie byłem trochę zdziwiony, bo nie pasowało ono do Krwawego Sama. Później doczytałem o co chodzi. Cały McQueen. Można mieć do niego żal, ale i tak uwielbiam ten film. Jeden z moich ulubionych obrazów z tamtego okresu.