Odświeżyłem sobie po latach tę, już prawie zapomnianą produkcję i jestem nawet skłonny przyznać dobrą ocenę.
Hrabina E. przypadkiem odkrywa sposób na czasowe przywrócenie młodości. Nietrudno zgadnąć jakim posłuży się specyfikiem. Szkopuł w tym, że potrzeba go więcej, bo hrabina w między czasie wdała się w romans z młodym węgierskim oficerem.
Mamy tu większość atutów, jakimi zazwyczaj raczyła nas ta wytwórnia. Piękna kobieta (tu w roli głównej), misterne kostiumy i scenografia, niezła gra aktorska (najmniej podobał mi się węgierski amant, ale to na marginesie).
Niby wszystko ok., ale przede wszystkim zabrakło mi charakterystycznego hammerowskiego klimatu grozy jak choćby w zbliżonych: "Dracula'58, Narzeczone Draculi'60 czy Gorgona'64". Jest klimat epoki, ale grozą niestety nie powiało.
Spodziewałem się też "mocniejszej" roli, tytułowej hrabiny. Krótko mówiąc liczyłem na solidny gotycki dreszczowiec, a otrzymałem kostiumową, lekko melodramatyczną historię z mordem w tle.
Opowieść inspirowana biografią Elżbiety Batory (bo z Drakulą, w sensie dosłownym, film nie ma nic wspólnego) nie sprawdza się jako horror. Może też takie było założenie. W każdym razie filmik oceniam na 5,5/10