Od roku 1972 kino gangsterskie jest kojarzone głównie z "Ojcem Chrzestnym". Poza tym kultowym filmem powstało wiele innych wybitnych dzieł takich jak "Człowiek z blizną", "Dawno temu w Ameryce" i
Obraz Michaela Karbelnikoffa przedstawia dzieje najbardziej wpływowego gangstera w historii Charlesa Lucky'ego Luciano i jego trzech przyjaciół: Meyera Lansky'ego, Bugsy Siegela i Franka Costello. To na jego osobie Mario Puzo wzorował postać Don Vito Corleone. Film zaczyna się w 1917, gdy grupka przyjaciół zaczyna swoją działalność na ulicach Nowego Jorku i trwa aż do ich wyrośnięcia na czołowych członków przestępczości zorganizowanej. Film, mimo iż trwa prawie dwie godziny, jest sporo za krótki, przez co w scenariuszu można dopatrzeć się kilku błędów. Historia włoskiego emigranta posiada tak wiele wartych uwagi wątków, że nie sposób jest ich przedstawić. Mimo to postacie są dobrze zarysowane, a historia opowiedziana zwięźle i bez zbędnych dłużyzn.
Główną rolę proponowano Johnny’emu Deppowi, ten jednak odmówił. Jego miejsce zajął młodziutki Christian Slater, który wypadł fenomenalnie. Nie boję się stwierdzenia, że jest to jedna z najlepszych kreacji amerykańskiego aktora. W pozostałych rolach wystąpiły takie sławy jak Michael Gambon, Anthony Quinn, Chris Penn, Patrick Dempsey i F. Murray Abraham. Nie muszę pisać, że wszyscy oni wypadli lepiej niż dobrze w swoich rolach, jednak o Larze Flynn Boyle muszę wspomnieć. Jako Mara Motes, dziewczyna Lacky’ego była bardzo przekonująca i uwodzicielska.
Muzyka i scenografia, jak to w filmach gangsterskich, jest na odpowiednim poziomie. Oczywiście nie ma co się równać z wspomnianym już "Ojcem chrzestnym" czy "Dawno temu w Ameryce", ale też nie wiele od nich odstaje. Nowy Jork lat 20 tętni życiem i jest przekonywujący. Podsumowując, "Gangsterzy" do bardzo dobry film, nie tak dobry jak kultowe dzieła tego gatunku, ale wart uwagi, chociażby ze względu na opartą na faktach historię.